Tik tak, tik tak. Wskazówka idzie w dół i w górę, dwa kroki w dół i jeden w górę. Druga trzydzieści dwie, a za oknem jasno. Słońce stoi wysoko na błękitnym niebie, szum wiatru poruszającego liśćmi potężnych drzew. Tik tak, w przód i w tył.
- Ten zegar nie działa już od dawna. - Oznajmił ktoś, stawiając na stoliku filiżankę mocnej herbaty. Filiżanka była jasno żółta w wiosenne kwiaty. Na powierzchni porcelany widoczna była lekka rysa, ledwo dostrzegalna jeśli dobrze się jej nie przyjrzało. Podniosłam filiżankę do ust i pociągnęłam mały łyczek herbaty. Skrzywiłam się, połykając gorący płyn. Tik tak, tik tak.
- Gorzka. - Wyszeptałam chrapliwie. Przede mną postawiono cukierniczkę, więc chwyciłam ją i wsypałam zawartość do herbaty. Oczywiście nie całą, nie zmieściłaby się.Czyjaś dłoń dotknęła mi czoła, następnie policzka. Później ostrożnie wyjęła mi spod pachy termometr.
- Boże, dziecko, ty masz prawie czterdzieści stopni! - Głos należał do ciemnowłosej kobiety. Miała naprawdę przyjemny głos, taki ciepły i melodyjny. Przyjrzałam jej się z lekkim zaciekawieniem. Ładna, stwierdziłam po chwili, nawet bardzo. Przypatrywała mi się współczująco dużymi kocimi oczami i okręcała na szczupłym palcu swoje proste włosy. Zauważyłam także, że lekko przygryza dolną wargę.
- I co ja mam z tobą zrobić? Pamiętasz jak się nazywasz, gdzie mieszkasz? - Pytała coraz bardziej zdenerwowana. Zastanowiłam się przez chwilę. Jak się nazywam? Nie pamiętam... nie wiem też, gdzie mieszkam, ani kim są moi rodzice. W głowie pustka, jakby ktoś wyrwał mi wspomnienia. Moje całe życie.
- Nie, proszę pani, niczego nie pamiętam. - Odparłam, popijając herbatę, która nadal była trochę za gorąca.
- No dobrze... - Mruknęła zamyślona i usiadła na przeciwko mnie w skórzanym fotelu. - Trzeba będzie zadzwonić do opieki społecznej, lub na policję. Oni na pewno znajdą twoich rodziców. A teraz pozwól, że pójdę się wykąpać, jestem cała spocona. - Oznajmiła, a ja kiwnęłam głową, chociaż wiedziałam, że to było niepotrzebne. Kobieta wyszła, a ja zorientowałam się, iż jeszcze mi się nie przedstawiła. W każdym razie, pomyślałam, nie mogę tu zostać. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę. Nie wrócę do domu.
Wstałam i odłożyłam koc. Nie miałam ze sobą żadnych rzeczy, więc przeciągnęłam się tylko i wyszłam na zlaną słońcem uliczkę. Lekki wietrzyk potargał mi jasnymi włosami.
- W którą stronę mam teraz iść? - Spytałam cicho, jednak po chwili odpowiedziałam sobie na to pytanie. Pójdę w lewo... w stronę Słońca.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eh.... zaraza. Przez jakieś pięć dni byłam chora a teraz mam jeszcze kaszel. I chociaż ciągle siedziałam w domu, to nie miałam sił ani czasu, by coś napisać. A teraz taki niedługi, lecz trochę pogmatwany wpis, który mam nadzieję, że Was nie zniechęci do dalszego czytania. c:
- Ten zegar nie działa już od dawna. - Oznajmił ktoś, stawiając na stoliku filiżankę mocnej herbaty. Filiżanka była jasno żółta w wiosenne kwiaty. Na powierzchni porcelany widoczna była lekka rysa, ledwo dostrzegalna jeśli dobrze się jej nie przyjrzało. Podniosłam filiżankę do ust i pociągnęłam mały łyczek herbaty. Skrzywiłam się, połykając gorący płyn. Tik tak, tik tak.
- Gorzka. - Wyszeptałam chrapliwie. Przede mną postawiono cukierniczkę, więc chwyciłam ją i wsypałam zawartość do herbaty. Oczywiście nie całą, nie zmieściłaby się.Czyjaś dłoń dotknęła mi czoła, następnie policzka. Później ostrożnie wyjęła mi spod pachy termometr.
- Boże, dziecko, ty masz prawie czterdzieści stopni! - Głos należał do ciemnowłosej kobiety. Miała naprawdę przyjemny głos, taki ciepły i melodyjny. Przyjrzałam jej się z lekkim zaciekawieniem. Ładna, stwierdziłam po chwili, nawet bardzo. Przypatrywała mi się współczująco dużymi kocimi oczami i okręcała na szczupłym palcu swoje proste włosy. Zauważyłam także, że lekko przygryza dolną wargę.
- I co ja mam z tobą zrobić? Pamiętasz jak się nazywasz, gdzie mieszkasz? - Pytała coraz bardziej zdenerwowana. Zastanowiłam się przez chwilę. Jak się nazywam? Nie pamiętam... nie wiem też, gdzie mieszkam, ani kim są moi rodzice. W głowie pustka, jakby ktoś wyrwał mi wspomnienia. Moje całe życie.
- Nie, proszę pani, niczego nie pamiętam. - Odparłam, popijając herbatę, która nadal była trochę za gorąca.
- No dobrze... - Mruknęła zamyślona i usiadła na przeciwko mnie w skórzanym fotelu. - Trzeba będzie zadzwonić do opieki społecznej, lub na policję. Oni na pewno znajdą twoich rodziców. A teraz pozwól, że pójdę się wykąpać, jestem cała spocona. - Oznajmiła, a ja kiwnęłam głową, chociaż wiedziałam, że to było niepotrzebne. Kobieta wyszła, a ja zorientowałam się, iż jeszcze mi się nie przedstawiła. W każdym razie, pomyślałam, nie mogę tu zostać. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę. Nie wrócę do domu.
Wstałam i odłożyłam koc. Nie miałam ze sobą żadnych rzeczy, więc przeciągnęłam się tylko i wyszłam na zlaną słońcem uliczkę. Lekki wietrzyk potargał mi jasnymi włosami.
- W którą stronę mam teraz iść? - Spytałam cicho, jednak po chwili odpowiedziałam sobie na to pytanie. Pójdę w lewo... w stronę Słońca.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eh.... zaraza. Przez jakieś pięć dni byłam chora a teraz mam jeszcze kaszel. I chociaż ciągle siedziałam w domu, to nie miałam sił ani czasu, by coś napisać. A teraz taki niedługi, lecz trochę pogmatwany wpis, który mam nadzieję, że Was nie zniechęci do dalszego czytania. c:
Podoba mi się. Co prawda bardzo krótkie, ale czyta się łatwo i przyjemnie. I tak, zastanawiam się nad ciągiem dalszym. Wiesz, miło tu.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję. Ja też się nad nim zastanawiam, ale mam już pewną koncepcję. c:
Usuń